Pojezierze nach Piła Główna

Pojezierze nach Piła Główna

Mógłbym streścić ten wyjazd w trzech memach: „nie powinienem tego robić, ale ch*j” „ale ekipę zmontowaliście…” „zawsze miałem łeb do interesów” Ktoś dobrze zorientowany szybko domyśli się, że chodzi o „Chłopaków z baraków”. Ktoś mniej pewnie i tak rozszyfruje jak wyglądał nasz ostatni wypad. Jeżeli chodzi o stosunek długości…

Squadrats 81:0 Grzyby

Squadrats 81:0 Grzyby

Kiedyś myślałem, że największym sztosem jest ułożenie najlepszej pętli. Z najlepszymi smaczkami, z zerem nudy, z pięknymi widokami, totalnie z jak najmniejszą liczbą samochodów po drodze. Później doszło do tego kryterium aby układać wszystko tak, żeby nigdy nie musieć jechać tym samym odcinkiem na powrocie, co na początku. Zawsze…

Fütterung der squadrats

Fütterung der squadrats

O tym, czym są kwadraty (squadrats) pisałem nie raz. Można lubić, można nie lubić. Można być fanem gmin, lecz niestety nam łatwiej zaliczać Landy. Co ciekawe na wykopie pojawiają się informacje o różnych fitczerach. Podobno francuzi wpadli na pomysł jak łapać kwadraty na navi w czasie rzeczywistym. „Fajnofajn”. Dokarmiając…

Karkonosze

Karkonosze

Jak się okazuję, przepis na najlepszą gravelową wyrpę jest ultra prosty. Wybierasz miejscówkę startową najbliżej jak się da, dojeżdżając S3 (Jelenia Góra). Lecisz w region który był gospodarzem ostatniego Gravmagedonu (Karkonosze i Izery) , o którym słychać same ochy i achy. W myśl najlepszego przysłowia „less is more” zabieramy tylko…

Gravel Berlin

Gravel Berlin

Kiedy wprowadziłem się do Szczecina byłem zadowolony z tego, że do Berlina miałem mniej więcej tyle samo kilometrów co do Świnoujścia. W międzyczasie jedną i drugą trasę wykonałem x razy, a desant na Berlin to już wręcz klasyk. Tym razem, zabraliśmy ze sobą Uwe z innej parafii i wybraliśmy opcję gravelową.

Gravelowe Pojezierze Drawskie

Gravelowe Pojezierze Drawskie

Nie pamiętam kiedy ostatni raz miałem bombę. Na pewno nie pamiętam, żebym miał bombę zaraz na początku jazdy. No cóż, bomba nie wybiera, a jak się dojeżdża pociągiem na punkt startu, a do mety jest 210km. To nie ma zmiłuj i po prostu wpinasz się w bloki i jedziesz. Z drugiej strony, nie pamiętam kiedy ostatni raz wszedłem na rower i już byłem na szutrze. Jeżeli miałbym pamiętać to pierwszy raz na pojezierzu byłem z Piotrkiem i tereny były ultra gravelowe. Tym razem nie wiele się zmieniło. Bomba była również pod koniec. Ale może to wina braku treningu i izotoników chmielowych. Kto to wie?