„De Gruz” czyli Gravel w Niemczech
…która zabrała nam wszelkie siły.
Mówi się, że ma się dzień do jazdy. Że wtedy się chce, ma się siłę w nogach, jest pogoda i super trasa. Wtedy to wszystko składa się na pewien sukces. Ale czy sukces na końcu powinien boleć?
Nie nie jest to pieśń pochwalna dla naszych szalonych pomysłów. Czasem tak bywa, że chce się wszystko. Widoki, szutry, bruki, podjazdy, zjazdy i dużo pić. Ale Niemcy póki co nadal uparcie utrudniają kwestie związane z płatnością kartą, a to już może wymęczyć. Dosłownie. Ale czy było źle? Nie proszę pana. Czy mamy na co narzekać? Nie proszę pani.
Okolice Joachimstahl, Templin, Lychen, czy przepięknie położonego Feldberg to złoto. Nie tylko premium. Bo nie tego szukamy. Są premiumy, są szutry, są bruki, są ścieżki. Jest wszystko, do tego pełno lasów i wcale nie jest płasko. A jak braknie Wam płynu w bidonie to wystarczy poprosić o wodę jakiegoś kogoś, kto akurat jest przed domkiem. Bez problemu uzupełni każdemu bidony po dwa razy. Bo u nas odbyło się to tak, że jak skończył wszystkie sześć, to pierwszy został już opróżniony i kolejka rozpoczęła się na nowo. Proszę ja Ciebie!