Oder: Nationalpark Unteres Odertal
Zawsze się śmiałem, że te wszystkie filmiki od Raphy czy innej marki rowerowej, to takie wyreżyserowane widowisko. Co to ma nas chwycić za serce, rozum i na końcu portfel. Te ciężkie, ciemne poranki, ubieranie się na cebulkę i dramatyczna muzyka. Wszystko aby stworzyć bajkę, baśń, marzenie o ciężkim, ale pięknym poranku kolarskiego męczennika. A na koniec i tak każdy dostaje kubek kawy, bufet dla całego zespołu nagrywającego. No i pewnie tam i tak nikt nie poszedł na rower. Bo ekipa filmowa to profesjonaliści, co chodzą na squosha. A model – to po prostu model.
No i tak karmiony tymi filmami miałem w głowie taki pomysł do zrealizowania, dosłownie jak w tym filmie Raphy z okazji Brevetu. Nastawiłem budzik na porę kiedy jest ciemno. W sumie nie było tak ciężko bo jeszcze przed siódmą jest nadal noc. Wziąłem kłębek wieczór wcześniej przygotowanych ciuchów, plecak i rower. A naleśnika jadłem tankując auto, żeby zdążyć do Nationalpark Unteres Odertal skoro świt.
I tak trochę mi głupio, bo z jednej strony żyłem takim marzeniem. Z drugiej trochę podśmiechiwałem się, że to tylko film. Ale dzisiaj jak przekroczyłem Teerofenbrücke poczułem się jak na produkcji Raphy! Niby nic specjalnego, nic spektakularnego, ale jednak. Park Narodowy Dolnej Odry ma w sobie coś o co przyciąga mnie zawsze jesienią, zimą czy wczesną wiosną. Rozległe tereny, z mnóstwem wijących się nitek odry. Podmokłe tereny, płytowe i polne drogi. Mnóstwo ptactwa wszędzie. Cisza, a zarazem muzyka ptaków, szum wiatru i wielka przestrzeń. Po drodze mnóstwo opcji na biwak i bardzo dobre oznakowanie na krzyżówkach szlaków. No i przede wszystkim pomimo wielu asfaltowych dróg, wszystkie smaczki są do skosztowania tylko na grubszej oponie . Cudo!