Bezpieczeństwo.

Istnieje mnóstwo koncepcji jak wpłynąć na swoje bezpieczeństwo. Raczej nie trzeba już nikogo przekonywać do noszenia kasku na szosie czy w lesie. Oświetlenie to też nie sprawa subiektywna. Raczej mało kto świadomie decyduje się na miano „rowerowego ninja”.  Raczej każdy chętnie rozgląda się za mocną lampą od chińczyka, tak żeby bez przeszkód cisnąć w mroku. Nawet sprawy kamizelki odblaskowej, to nie temat tabu. Bo przecież Rapha ma super odblaskową Brevet, która na przecenach jest „na polską kieszeń”. W temacie ubezpieczeń, to ostatnio o sprawach OC itd. pisał Przemek Zawada. W pewien sposób wyczerpał temat i chyba nie czuję się na siłach żeby robić to po swojemu, bo zwyczajnie mi się nie chce.

Wraz z jesienią i zimą, kiedy dni się skracają i robi się szybciej ciemno i zimno, łatwiej jest „przestrzelić” z prognozowanym powrotem. Co roku się to powtarza. A w domu się martwią. Przyzwyczajony do średniej 30km/h mówię „wrócę za 1,5h”. Niestety ledwo wykręcam 25km/h i jestem po 2h.

Niby są telefony i można dzwonić, ale najczęściej mam wyłączone dźwięki. Mając cztery warstwy ciuchów na sobie, czapkę, bufa, kask i 30 lat, po prostu nie słyszę jak ktoś się tam dobija. W końcu nie po to idę na rower, żeby rozmawiać przez telefon.

Dlatego poszperałem trochę, poklikałem i oczywiście znalazłem wszystko na rowerowych poradach. Wiadomo, są apki, urządzenia. Ale potrzebowałem czegoś łatwego dla mnie i Emilii. A także nie chciało mi się wyszukiwać jakiś cudacznych rozwiązań. No i okazało się, że przecież to żadne odkrycie. Google przecież śledzi nasz każdy ruch. Wystarczy poprosić żeby odkrył karty i udostępnił lokalizację konkretnej osobie. I tyle.

Każdy ma apkę Google Maps w telefonie. Wchodzisz w menu i wybierasz „udostępnij lokalizację”.

Możesz wybrać na ile chcesz udostępnić swoją lokalizację (choć polecam opcje „dopóki nie wyłączysz).

I mniej więcej odtąd ktoś sprawdza u siebie Twoją lokalizację i wygląda to tak:

Warto pamiętać, że odświeżanie trwa kilka minut. Pomocną informacją jest wiadomość o stanie Twojej baterii. Sama opcja namierzania nie „pożera” dużych ilości energii. Warto pamiętać, że jeżdżąc do Niemiec odświeżanie może potrwać kilka minut. Nawet czasem zawiecha trwa 10min. Ponadto kolarze lubią przerwę na kawę w Warpnie i nie lubią łapać kapci, ale wymiana trwa…

I tak, mając kask, oświetlenie, jakiekolwiek odblaski i pomysł na kwestie związane z ubezpieczeniem, odpalając apkę, poziom zadowolenia Waszej rodziny delikatnie wzrasta. No i przestrzelenie się ze swoim tempem przy minusach, ciemnościach i wietrze w pysk, nie będzie takie straszne, bo ktoś Was łatwo namierzy.